sobota, 22 lipca 2017

Kopiec z gracją

Pozostajemy praktycznie w tym samym rejonie, ale przenosimy się trochę wyżej. Jak wiadomo, Kraków słynie z kopców. Na pierwszy rzut leci ten najbardziej dziki, wg mnie najpiękniejszy, położony w Lasku Wolskim, szczególnym miejscu na mapie Krakowa i podkrakowskich terenów. Prowadzi do niego wiele szlaków, ale zaczniemy od tych najbardziej popularnych. 



Jeśli mamy mało czasu i nie chcemy się zbytnio spocić, musimy podjechać miejskim autobusem pod ogród zoologiczny. Cały czas idziemy wzdłuż jego ogrodzenia, przy toaletach w lewo, później znowu obok płotu zoo, aż w końcu mamy małą krzyżówkę szlaków. Skręcamy w prawo na nieco bardziej leśną nawierzchnię, która jednak kończy się po około 300 metrach. Znowu wchodzimy na asfaltową ścieżkę i nią kroczymy aż pod sam kopiec. Istnieje tam jeszcze możliwość małego skrótu, ścieżką przez las, którą bardzo łatwo zauważyć, wchodząc na drugą asfaltową drogę. 


Będąc tam w maju, zaraz po tym jak wysiadłem z autobusu pod zoo, trafiłem na spotkanie z wiosenną burzową chmurą. Efekt w tym bujnym i zielonym lesie był niesamowity. Warto było trochę zmoknąć. Zresztą, deszcz bywa naprawdę fajny, oczywiście pod warunkiem, że w tym samym momencie jest względnie ciepło. 

Dużo bardziej lubię jednak trasę od północy. Zaczyna się w Chełmie (przy trasie na Olszanicę i Balice). Jeśli jedziemy autobusem, najlepiej wysiąść sobie na przystanku Chełm, przy bardzo charakterystycznym rondzie. Obok jest Jubilatka (taka, jakie są w Dębicy!). Wracamy się nieco i skręcamy w ulicę Oświęcimską, którą idziemy do końca, następnie skręcamy w prawo w ulicę Junacką. Tam przechodzimy dosłownie 20-30 metrów i już mamy ulicę Zakamycze, w którą należy skręcić. Ona pozornie (przynajmniej na mapie) wcale się nie kończy tak szybko, ale w rzeczywistości zamienia się w zwykłą leśną dróżkę, z której nagle musimy odbić w lewo przy charakterystycznym ogrodzeniu jakiejś posiadłości.



Trasa nie jest wymagająca, no bo czego zresztą spodziewać się po zwykłym, podkrakowskim lasku. Za każdym razem jednak, kiedy tam jestem, odnoszę wrażenie, że jest to naprawdę pigułka i namiastka szlaków, które spotykamy chociażby w Beskidach. Fajnie się tam po prostu chwilę przespacerować, na chwilę zapominając, że to przecież ciągle Kraków i kilometr dalej jest zgiełk, ruch, spaliny i ścisk. A zdziwilibyście się, jak wymagająca jest to "ścieżka" po deszczu albo zimą, kiedy ściółka delikatnie przykryta jest warstwą szronu. Sprawdziłem i się przekonałem. Taniec na lodzie!



Na mapie to szlak czerwony, który zresztą jest przedłużeniem trasy, o której pisałem na początku, do ogrodu zoologicznego. Najlepiej więc po prostu podejść z jednej, a skończyć z drugiej strony naszą wycieczkę. 

Kopiec jest duży, największy w Krakowie (a nawet w Polsce), i jak dla mnie zdecydowanie najpiękniejszy. Usypany na szczycie Sowińca (358m.n.p.m.). Najbardziej dziki, bo najdalej od ścisłego Krakowa (No dobra, kopiec Wandy też jest daleko, ale jednak ciągle w mieście - o nim jednak innym razem). Pisząc dziki, mam na myśli oczywiście położenie go w centrum Lasku Wolskiego. Sam Kopiec jest bowiem bardzo ładnie wykończony, a u jego podnóża znajduje się piękny plac, ścieżki, ławeczki czy huśtawki dla dzieci.

Najwyżej położony, dlatego też widoki najpiękniejsze. Właśnie dlatego lubię tam wracać. Z jednej strony widzimy rozpościerający się Kraków, z drugiej bardzo dobrze widoczny pas lotniskowy na Balicach, na południu natomiast, przy bardzo dobrej widoczności możemy dostrzec Tatry, Babią Górę i inne, nieco bliższe szczyty, chociażby Gorce. 



Pomysł usypania kopca niepodległościowego powstał w 1934 roku. Trzy lata później został ukończony. Niestety, władze komunistyczne bardzo skutecznie chciały wymazać go z mapy Krakowa, co w dużej mierze się udało. Kopiec został zniszczony, ale na szczęście w latach 80. ponownie odbudowany i cieszy nas swoją okazałością do dzisiaj. Oczywiście od czasu do czasu nieco odnawiany i poprawiany, jak choćby po wielkich deszczach w drugiej połowie lat 90. 

(zdjęcie z grudnia, w szczycie stężenia smogu na Krakowem)





Jak wspomniałem, do Kopca Piłsudskiego można dojść od wielu stron. Za jakiś czas postaram się opisać nieco bardziej ambitniejszą trasę, na którą poświęcić trzeba nieco więcej czasu. Zaczynam od moich najbardziej magicznych miejsc pod Krakowem. A co będzie później? Trzeba będzie znaleźć kolejne :) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz